UROCZYSTOŚCI JUBILEUSZOWE W FILHARMONII ZIELONOGÓRSKIEJ – 16.09. 2016 r.
UROCZYSTOŚCI JUBILEUSZOWE W SZKOLE – 17.09. 2016 r.
WSPOMNIENIA ABSOLWENTÓW
Wspomnienia pani Bożeny Mani
Ja, Bożena Mania – w czasach szkolnych Szymczak, uczęszczałam do Ekonomika od 01 września 1969r. do 9 czerwca 1973r. do klasy Organizator Transportu Samochodowego.
9 czerwca 1973r. otrzymałam świadectwo ukończenia szkoły o specjalności – Technik Ekonomista – Organizator Transportu Samochodowego. Ta klasa była pierwsza w szkole, która miała charakter koedukacyjny. Było 15 dziewcząt oraz 16 chłopców. Niejedna koleżanka, która chodziła do klasy typowo żeńskiej, zazdrościła nam takiej sytuacji. Do Ekonomika poszłam za namową rodziców, ale także ówczesnego mojego trenera Zenona Matuszaka, u którego trenowałam biegi średnie i długie. Swoją przygodę ze sportem rozpoczęłam już w Szkole Podstawowej nr 1 w Zielonej Górze mieszczącej się na placu Słowiańskim. W tamtych czasach Ekonomik – był kuźnią talentów lekkoatletycznych oraz innych dziedzin sportowych. Na początku każdego roku odbywały sie plebiscyty na najpopularniejszego sportowca naszej szkoły. Jakże miłym zaskoczeniem, dla pierwszoklasistki było to, że znalazłam się w dziesiątce popularnych sportowców. Mój Ekonomik, będąc szkołą bardzo usportowioną przez wiele lat brał udział w organizowanych przez Polski Związek Lekkiej Atletyki, Mistrzostwach Polskich Szkół Ekonomicznych. Mistrzostwa te odbywały się w różnych miastach Polski.
Ja startowałam w sztafetach 4 x 400m, 800, 1500 a czasami 3000m. Dwa lub trzy razy moja szkoła wygrała rywalizację i innymi ekonomikami w kraju, a kilka razy stawaliśmy na tzw. „pudle”.
W drugiej klasie zainteresowałam się bardziej językiem polskim, którego uczyła nas śp. pani Anna Piwońska i przymierzałam się podjęcia studiów na polonistyce. Pani Profesor pomagała mi w przygotowaniach do egzaminu wstępnego instruując i pożyczając odpowiednie książki, materiały.
We wrześniu 1977r. podjęłam pracę jako nauczycielka polonistka w VII LO w Zielonej Górze. Przyjmując mnie do pracy śp. Dyrektor Liceum p. Tadeusz Gawroński powiedział „będziesz uczyła klasy sportowe, bo ty doskonale zrozumiesz sportowców”.
Dzisiaj po latach doceniam wyrozumiałość nauczycieli, którzy wiedząc o tym, że wiele czasu poświęcam na treningi i wyjazdy, nie zawsze mogłam opanować, materiał programowy z poszczególnych przedmiotów. Tę wyrozumiałość przeniosłam na swoje postępowanie ucząc w sportowym liceum. Miło wspominam także mundurki szkolne oraz tarcze, dyżury nauczycieli przy drzwiach sprawdzających czy są one przyszyte do rękawów. Nikomu ani mundurki ani tarcze wtedy nie przeszkadzały.
Byłam na 5-leciu mojej szkoły wybieram się także na ten jubileusz, mając nadzieję na spotkanie koleżanek i kolegów nie tylko z mojej klasy. Zapewne miłym akcentem spotkania będzie także możliwość rozmowy z naszymi profesorami.
Wspomnienia pani Bogumiły Burdy
Bogumiła Burda, rocznik 1973-1977, ZSE, klasa Finanse i rachunkowość
To już minęło prawie 39 lat, za rok będzie okrągła rocznica ukończenia Liceum Ekonomicznego rocznika 1973`. Jak to się zaczęło? Tak spokojnie ukończyłam szkołę Podstawowa w Szklarce Radnickiej i wydawało mi się, że zostanę uczennicą Liceum Ekonomicznego w Zielonej Górze, ale przygoda z „Ekonomikiem” zaczęła się od klasy – no właśnie o specjalności kucharz- chyba i jeszcze kelner. Trzy miesiące później przeszłam do wymarzonej klasy I F, czyli Finanse i rachunkowość w Liceum Ekonomicznym. Otrzymałam numer 42, a wychowawczynią była pani prof. Krystyna Mendyk, uczyła nas ekonomiki.
Do klasy IV dotarło nas 38 dziewcząt. Przewodnicząca klasy była Ewa Wypchło. Musiałam wiele nadrobić i nauczyć się nowego. Tutaj pomocne były: prof. Rajewska – język niemiecki, prof. Józef Ozor – historyk i wicedyrektor szkoły, to mój wzorzec – autorytet, przyjaciel młodzieży, osoba, która ukierunkowała moje zainteresowania odnośnie historii, prof. Elżbieta Bartkiewicz- historyk, prof. Walkowiak – fizyka, prof. Wierzchołowska- nauczyła mnie, że literatura jest kierunkowskazem życia, zabierała nas na wycieczki, pozwalała pisać długie wypracowania, dyskutowania i obrony swoich ocen, razem z nami na Dzień Wiosny wędrowała z nami, przebranymi za różne postacie, po Zielonej Górze, a w klasie IV była to prof. Piwońska (pani prof. Wierzchołowska rozpoczęła pracę na WSP). Od III klasy matematyki uczyła mnie prof. Poroszewska, wspaniały pedagog, to ona nas zachęcała nas do olimpiad matematycznych, uważała, że powinnam studiować ekonomię a nie historię. Trochę się to spełniło, ukończyłam też Studia podyplomowe z zakresu Mechanizmy funkcjonowania strefy euro, a syn jest ekonomistą, specjalistą ekonometrykiem. Prof. Aleksandra Kwacz – to nauczyciel od księgowości, rachunkowości, a jeszcze prof. Bartkowiak od Mechanizacji prac obrachunkowych i jego żona prof. Bartkowiak od statystyki (na studiach miałam piątkę z tego przedmiotu). Trudno wymienić wszystkich nauczycieli, ale pamiętam prawie wszystkie, no prawie lekcje, czy może te, które były pouczające, czy lepiej inspirujące. W pierwszej klasie trenowałam koszykówkę pod kierunkiem prof. Stanisław Helińskiego. Dyrektorem szkoły był Jan Konieczny. To były wspaniałe lata!!!
Czy szkoła była „spokojna”, nie to była, „kuźnia” pomysłów i działań. Działały zespoły muzyczne, były koła zainteresowań, wyjazdy na wykopki, obozy polsko-niemieckie, czy obóz wędrowny, wyjścia do kina, teatru, zapomniałam o harcerstwie, wtedy to HSPS, no oczywiście olimpiady tematyczne, najlepsi byliśmy z ekonomii, matematyki, czasem z historii, ale i „wieczorki taneczne”. Nasza klasa żeńska zapraszała kolegów z Mechanika, Elektronika, bo warto było nauczycie się tańczyć. Pierwszy wieczorek był 24.11.1973 roku.
Najważniejsze były jednak przyjaźnie. Usiadłam w pierwszej klasie w ostatnim rzędzie, jedyne wolne krzesło obok Joli Szerszenowicz i tak było do końca szkoły. Ale z dziewczynami z „Ekonomika” spotykamy się czasami, jest niekiedy trudne, ale dziś w dobie mediów społecznościowych to nie problem, czy z dotarciem na Dominikanę, Do Anety Kochajewskiej (obecnie Kieffer) czy też z innymi.
W klasie IV zostałam przewodniczącą Samorządu szkolnego, było to odpowiedzialne zadanie, częściej byłam w pokoju nauczycielskim, odpowiadałam za – no właśnie przygotowanie Dnia nauczyciela, spotkań, aktywności uczniów, tej szkolnej i tej poza szkolnej, za to co było pozytywne i za problemy uczniów. Uczyłam się odpowiedzialności i chyba też tego, że w przyszłości też będę uczyć. W klasie IV wiedziałam, ze dalsze studia to pedagogiczne na kierunku historia, miałam możliwość wyboru kierunku studiów, i moja decyzja była – historia. Czy to dobry wybór??? Uważam, że tak. Choć może bym była znanym ekonomistą??? Przecież miałam praktyki w Lubuskiej Fabryce Zgrzeblarek Bawełnianych „Falubaz”, czy BGŻ.
Co najbardziej pamiętam ze szkoły – „Ekonomika”. W pierwszej klasie obowiązkowe mundurki, marynarka, kamizelka i spódniczka, tak niezbyt krótka, a to lata kolorowe, „dzieci kwiaty”, do szkoły nie wolno było chodzić w kolorowych rzeczach, oczywiście tarcza na rękawie, ale nie przypięta, tylko przyszyta, codziennie sprawdzano. Dziś wspominam to mile, bo to były elementy, które nas wyróżniały, ze jesteśmy w szkole „elitarnej”, tej najlepszej. A na koniec studniówka, w szkole do 2 w nocy i strój w kolorze czarno-białym, dziś modnym a wtedy… każda z nas chciała przyjść na „kolorowo”, ale jak oglądam zdjęcia to jestem szczęśliwa, że właśnie jeszcze wtedy mogłam być „tylko” uczennicą, która po raz pierwszy ubrała szpilki (buciki na obcasie). Wspomnienia, wspomnienia to miłe, Dziś niestety nie ma wśród nas wielu moich pedagogów, ale pamiętam o nich często, dziś oglądam zdjęcia i listę z dziennika, myślę co osiągnęłyśmy, gdzie dotarłyśmy. Czy szkoła nauczyła nas szacunku do innych, odpowiedzialności i ukierunkowała nas, by pamiętać gdzie się uczyłyśmy. To był właśnie „Nasz Ekonomik”.
Wspomnienia pana Jerzego Kazimierczyka
Wspomnienia z Ekonomika
Ekonomik to bardzo intensywny okres w moim życiu. Mimo, że miałem na głowie sporo obowiązków, to na wszystko starczało czasu. Był czas na edukację, Olimpiadę Ekonomiczną, ale też na masowanie koleżanki Beaty z ławki podczas lekcji i na pierwsze („poważne”:) miłości. Kiedyś, zdaje się, zostałem uczniem, który rzekomo w ciągu semestru przeczytał najwięcej książek ze szkolnej biblioteki (oczywiście była to zasługa mojej mamy, która z wielką przyjemnością „połyka” książki). Pamiętam też, że kiedyś w świetlicy schyliłem się po coś do plecaka (a było to na samym końcu kolumnady, tuż przy oknie), podniosłem i… poczułem wystającą metalową część kaloryfera na moich plecach. Ślad pewnie jest do dziś:), ale Ekonomik pozostanie miejscem, do którego chętnie wracam i pomimo, że większość moich nauczycieli już dawno nie pracuje w szkole, to sentyment pozostał. Przede wszystkim sentyment do ludzi (Pani Dyrektor Turzańska za naprawdę wiele, Pani Dyrektor Hołysz za otwartość i traktowanie ucznia jak partnera, Pani Wróbel od Matematyki za konkretność, Pani Zielińska od Polskiego, która starała się wykrzesać w nas iskrę humanisty, Pani Obałkowska od Rachunkowości za jej liberalizm, i wiele, wiele innych osób), od których wiele się nauczyłem, na których mogłem liczyć i którzy dali mi znacznie więcej niż wymagają tego przepisy, reformy i kuratoria.